Wydarzenia
Warsztaty e-kulinarne dlaczego warto
- Szczegóły
- Autor: Karolina Bruchal-Bąk, edukatorka żywieniowa
„Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi a zapamiętam, pozwól mi zrobić a zrozumiem.” Konfucjusz…
…Czyli kilka słów o tym, dlaczego praktyczne warsztaty są najlepszą i najskuteczniejszą formą edukacji żywieniowej. Tak jak nie da się nauczyć dzieci gry w piłkę nożną, rysując im zagrania na tablicy, tak nie można nauczyć (nie tylko) dzieci, jak dobrze jeść – pokazując im tylko talerz żywieniowy i powtarzając, że mają jeść 5 porcji warzyw i owoców dziennie. Co ciekawe, one to wszystko w teorii wiedzą...podobnie - my dorośli. Problem pojawia się w momencie przeniesienia zasad odżywiania na codzienną, domową, przedszkolno-szkolną praktykę. Okazuje się, że mało kto wie, jak dobrze zrobić zakupy, czym kierować się podczas się wyboru produktów w sklepie, jak sprawić, by przygotowane warzywa i owoce były smaczne i atrakcyjne dla dziecka oraz w jaki sposób zastąpić mięso roślinami strączkowymi.
Jedną z odpowiedzi na te problemy, wyzwania, jest właśnie dobrze prowadzona edukacja żywieniowo-kulinarna. A jest ona niezbędna w obliczu pogarszających się cały czas statystyk i doniesień naukowych – ‘Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie’; „blisko 40% 8-latków ma nadwagę i/lub otyłość”; „otyłość w wieku 12 lat, zapowiada otyłość w wieku dorosłym w 75%”; „cukrzyca t.2 jest coraz częściej diagnozowana w wieku szkolnym, a coraz więcej nastolatków doświadcza zawałów” Szokujące? Zasmucające? Tak, ale najważniejsze, że możemy temu skutecznie przeciwdziałać. Nie jest to ani łatwe, ani szybkie, wymaga cierpliwości i konsekwencji, jednak jest tego warte, bo rezultaty na pewno przyjdą, potrzebują tylko czasu. Dlatego też nie skupiamy się na straszeniu, a na możliwościach i narzędziach jakimi są m.in. warsztaty edukacyjno-kulinarne, realizowane z powodzeniem w przedszkolach i szkołach, nie tylko w ramach przedmiotu edukacja zdrowotna.
Zalety i korzyści z uczestnictwa w nich:
- Dzieci poznają świat żywności– różnorodne, wysokiej jakości produkty w tym warzywa, owoce, kasze, mąki, makarony, płatki, oleje, napoje roślinne etc. – często mają z wieloma z nich kontakt po raz pierwszy w życiu.
- Doświadczają wielozmysłowo– dzieci oglądają, dotykają, wąchają, potrząsają, smakują, dzięki czemu w naturalny sposób oswajają i zmniejszają lęk, przed nowymi produktami.
- Ćwiczą umiejętności kulinarne niezbędne w życiu– zapoznają się z prawidłowym trzymaniem noża, uczą się smarować, kroić, mieszać, miksować, ugniatać czy zwijać. W obecnych czasach coraz mniejsza liczba dzieci biegła jest w tego typu czynnościach, a przecież samodzielność to jedna z kluczowych kompetencji.
- Dzieci poznają zasady prawidłowego odżywiania w praktyce– komponują smaczne i proste posiłki, ucząc się jednocześnie estetyki, bo kolorowe
i atrakcyjne dania, to większa szansa na ich spożycie. - Nauka pracy w grupie- wspólne przygotowanie, rozmowy w trakcie, obserwacja koleżanek i kolegów to doskonała zachęta do próbowania nowych dań.
- Zabawa bez presji– w przyjaznej, swobodnej atmosferze, kiedy dzieci mają pewność, że nikt do niczego nie będzie ich zmuszał, mają szansę zadziać się cuda – przypadkowe oblizanie palca, zaciekawienie produktem silniejsze niż lęk, spontaniczne dotknięcie czy spróbowanie nowego dania lub też sam tylko udział w przygotowaniach posiłku, to małe kroczki do lepszej codziennej diety i poszerzenie wachlarza akceptowalnych posiłków.
Warto pamiętać, że celem warsztatów edukacyjno-kulinarnych nie jest zjedzenie przez dziecko przygotowanego posiłku. Najważniejszy jest proces - nauka, poznawanie, oswajanie, ekspozycja zgodnie z wskazanymi wyżej korzyściami. Degustacja to ostatni, wieńczący zajęcia element, który nie oznacza, że dziecko ma czy musi zjeść to, co zostało przygotowane. Warto dodać, że warsztaty kulinarne, szczególnie jednorazowe nie sprawią magicznie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że dziecko nagle zacznie wszystko jeść. Tutaj potrzebna jest cykliczność i powtarzalność.
Nauka jedzenia szerszego spektrum posiłków niż tylko parówki czy bułki to proces rozłożony na tygodnie, miesiące, a nawet lata, tym bardziej kiedy przypada w okresie naturalnej neofobii żywieniowej, czyli czasu głównie między 2-gim a 6-tym rokiem życia. A czym jest wspomniana neofobia? To nie choroba, ani nie zaburzenie tylko fizjologiczny etap, który przechodzimy wszyscy we wczesnym dzieciństwie, natomiast z różnym nasileniem. Uważa się, że to pozostałość po czasach prehistorycznych, kiedy blisko dwuletnie dziecko było w stanie oddalić się od obozowiska/od matki, czym narażało się na zjedzenie np. trujących roślin. Żeby się przed tym uchronić wykształciliśmy zachowanie zabezpieczające czyli m.in. niechęć do próbowania nowych produktów, czy też bardziej gorzkich w smaku roślin, a takimi są m.in. warzywa. Wiedząc o tym, jako rodzice/opiekunowie możemy zdjąć z siebie trochę stresu czy presji, albo myślenia, że „dziecko mi się zepsuło”, „cały czas jadł/jadła i nagle przestała, to chyba moja wina”. Uwaga – jeśli trudności z jedzeniem rozpoczęły się już na etapie niemowlęctwa, podczas rozszerzania diety, kiedy dziecko intensywnie reagowało np. odruchem wymiotnym na podanie nowego produktu, odczuwało silny lęk przed jedzeniem, przeszkadzał mu choćby zapach, warto w takiej sytuacji szukać pomocy, zasięgnąć porady specjalisty – lekarza gastrologa, terapeuty karmienia czy logopedy, by sprawdzić czy mamy do czynienia np. z wybiórczością pokarmową. Pozostając jednak w temacie neofobii, ważne by wspierać dziecko w tym okresie w odpowiedni sposób. Co możemy zrobić?
- Kupować, gotować, stawiać na stole szeroki wachlarz produktów i posiłków. To tzw. stała ekspozycja, która jest kluczowa, by dziecko miało szansę na nowo oswajać się i zapoznawać z różnorodnym jedzeniem.
- Nie podawać tylko pewniaków, bo ta strategia ma krótkie nogii obróci się przeciwko nam. Jeśli cały czas będziemy oferować dziecku tylko 4-5 posiłków, które lubi i akceptuje, to po pierwsze nie damy szansy na poznanie i polubienie jakichkolwiek innych, a przecież na tym nam zależy prawda? A po drugie z czasem i ten węzeł zacznie się bardziej zaciskać, bo siłą rzeczy kolejne, akceptowalne posiłki zaczną się dziecku nudzić/przejadać.
- Dawać przykład – to jedno z najważniejszych działań. Jeśli będziemy dziecku tylko mówić, że ma jeść brokuła, a sami nie będziemy go kupować i jeść, to nic się nie zmieni. Pamiętajmy, że dzieci nie słuchają tego, co do nich mówimy tylko naśladują nasze zachowania. Już starsze niemowlęta obserwują nas przy stole i zapamiętują nasze, żywieniowe zachowania.
- Jeść wspólne posiłki– nawet jeśli ma to być 1 kolacja w tygodniu czy niedzielny obiad – róbmy to. Rodzinne spotkanie przy stole, to nie tylko jedzenie. Ważna jest atmosfera, zacieśnianie więzi, dobre relacje, rozmowa. Jeśli przy stole nie ma presji, pretensji i nagabywania, wtedy i przyjemność z jedzenia większa i szansa dla dziecka, że chętniej skorzysta z zaoferowanego posiłku. Badania naukowe potwierdzają również, że dzieci spożywające posiłki razem z rodziną mają lepsze wyniki w nauce i rzadziej borykają się z nadwagą lub otyłością.
- Serwować znane i nowe jednocześnie– tzw. „szwedzki stół” to jedna z najlepszych form wsparcia dziecka w okresie neofobii. Nie znaczy to, że na stole ma się pojawić po 5 dań głównych, surówek etc. Chodzi o to, by każdy członek rodziny miał wybór. Postaw na stole produkty, które wiesz że dziecko lubi oraz nowe, które chcesz, by poznało i może kiedyś spróbowało.
- Nie pytać małego dziecka, co chce zjeść– przynajmniej nie codziennie. Dziecko w wieku kilku lat, nie ma wystarczającej wiedzy, ani kompetencji, by wiedzieć co jest dla niego dobre. Nawet językowo nie zna wielu potraw i powie to, co pierwsze przyjdzie mu do głowy. Często później wywołując frustrację mamy, która przygotuje, to o co dziecko prosiło, a ono i tak ostatecznie odmówi zjedzenia. Lepiej dać wybór proponując 2-3 wartościowe opcje, z których dziecko może wybrać.
- Nie dzielić jedzenia na złe i dobre, zdrowe i niezdrowe– bo zakazany owoc kusi bardziej. Co więcej, mówienie dzieciom, że czegoś mają nie jeść – bo to jest niezdrowe, bo od tego przytyją wywołuje tylko niepotrzebny lęk i buduje złe relacje z jedzeniem. Podobnie z podkreślaniem, że jedzenie marchewki i buraków, jest zdrowe – po pierwsze dla dzieci młodszych to nic nie znaczy, nie rozumieją czym jest to całe zdrowie i co im to daje. Po drugie już w przedszkolu słysząc hasło, że coś jest zdrowe od razu kojarzy im się z niesmacznym i jest po prostu „bleeee”. Dla dziecka najważniejsze jest, by jedzenie było mu znane i smaczne.
- Pamiętać o podziale odpowiedzialności – ta złota zasada żywienia mówi, że dorosły decyduje o tym, co, jak i kiedy zaoferuje do jedzenia, a dziecko odpowiada za to, co z tego wybierze, ile i czy w ogóle zje. Warto się z tym „przespać” lub „przetrawić” i zacząć wdrażać. Całej rodzinie wyjdzie na zdrowie.
- Zapraszać dziecko do kuchni i/lub wspólnych zakupów– nawet jeśli oznacza to więcej bałaganu😉. Rozmowa o jedzeniu podczas zakupów, możliwość samodzielnego wybrania w sklepie warzywa lub owocu, wspólne przygotowanie posiłku (czynności dostosowane do wieku i możliwości dziecka) to kolejny, istotny element edukacji żywieniowej.
Podsumowując - warsztaty w przedszkolach/szkołach oraz działania rodziców/opiekunów w domu powinny iść w parze i uzupełniać się, bo jak widać edukację żywieniową prowadzimy wszyscy, cały czas, każdego dnia.
Karolina Bruchal-Bąk
edukatorka żywieniowa
W grupie lepiej.
- Szczegóły
- Autor: Wychowawca grupy Zajączki Klaudia Ciółko
W dniu 5 listopada br. w grupie przedszkolnej „Zajączki” odbyły się zajęcia prowadzone przez pedagoga szkolnego, Panią Elżbietę Andrzejewską. Spotkanie miało na celu rozwijanie umiejętności społecznych dzieci, naukę współpracy w grupie oraz kształtowanie pozytywnych relacji rówieśniczych.
Zajęcia rozpoczęły się krótką rozmową na temat zasad dobrego zachowania w grupie. Następnie, poprzez zabawy ruchowe i integracyjne, przedszkolaki mogły w praktyczny sposób ćwiczyć umiejętność współpracy oraz rozwiązywania drobnych konfliktów.
Jednym z elementów zajęć była zabawa „Ruchoma podłoga”, podczas której dzieci tworzyły wspólnie most, po którym turlali się ich koledzy i koleżanki. Ćwiczenie to miało na celu pokazanie, jak ważna jest wzajemna pomoc, zaufanie i wspólne działanie. Były również zabawy z wykorzystaniem chusty animacyjnej oraz „SI gumy” uczące współpracy.
Na zakończenie Pani pedagog podsumowała zajęcia, podkreślając, jak istotne są życzliwość, empatia i szacunek wobec innych. Dzieci otrzymały symboliczne dyplomy.
Zajęcia przebiegły w miłej i przyjaznej atmosferze. Dzieci chętnie uczestniczyły w proponowanych aktywnościach, wykazując się otwartością, kreatywnością i dużą wrażliwością na potrzeby innych. Spotkanie okazało się nie tylko doskonałą zabawą, ale również wartościową lekcją wychowawczą, wspierającą rozwój emocjonalny i społeczny przedszkolaków.











